www.analizatorium.fora.pl
Strefa analizatorska
Obecny czas to Sob 8:49, 20 Kwi 2024

zło w czystej postaci

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.analizatorium.fora.pl Strona Główna -> Kącik twórczości własnej
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Azu




Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znienacka
Płeć: ona


PostWysłany: Pią 23:33, 28 Sie 2009    Temat postu: zło w czystej postaci

pamięta to ktoś jeszcze? o_O''' stare, staaare czasy... byłam dziwna... szkoda że mnie wen opuścił, nie wiem czy spłodzę kiedyś coś równie pochyłego i skręconego...


===================================================

czwartek, 14.lutego.2008, 22:50
Nie, tym razem nie będzie to analiza!

Notka niedozwolona dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Powyżej osiemnastego również.
Minister zdrowia ostrzega: przed przeczytaniem skonsultuj się z ulotką bądź z farmaceutą.

*

Pewnego ranka - a był to ranek bardzo poranny jak na poranną porę przystało - w powietrzu zawisł jakiś dziwny rodzaj grozy. A konkretniej groza owa zawisła pod sufitem pewnego lokalu, przybierając formę wielkiego żyrandola. Wisiała tak niebezpiecznie nad głowami przebywających wewnątrz ludzi. I jakoś nikomu specjalnie nie przeszkadzała. Co więcej, właściciel lokalu kazał sobie żyrandol wycierać z kurzu w każdy pierwszy wtorek miesiąca i w każdą drugą sobotę, a także w dwa dni po co trzeciej pełni księżyca.

Kilkadziesiąt kilometrów od owego lokalu - czyli tak daleko, że niepotrzebnie zaprzątaliśmy nim sobie głowę - narodziła się akcja pewnego opowiadania. A była to kreatura tak wielgachna i okropna, że aż ciężko było znaleźć na nią odpowiednie określenie. Tak więc zwykli śmiertelnicy poczęli nazywać ją po prostu: "parodią wszystkich możliwych fanficów".
A stwórcą owego opowiadania był nie kto inny jak sama Azu. Tak, ta która analizowała wytrwale fanfici - systematycznie i dokładnie raz na ruski miesiąc - sama przesiąknęła tym złym złem. Co więcej, postanowiła się swoim dziełem podzielić z innymi i przedstawić efekt swej twórczości właśnie tu, na najbardziej absurdalnym zakątku myloga, gdzie zwykłe rzeczy nie dzieją się zbyt często.

Dedykowane innym analizatorom, bo tylko oni potrafią zrozumieć mój ból.

*

Rozdział endziesiąty enty: Jak narodzona w niewyjaśnionych okolicznościach tępa fabuła poczęła nabierać tempa?

Obraz jak z Apokalipsy - niebo zatopione w krwiożerczym różu, w powietrzu unosił się gęsty zapach nieuzasadnionego niczym buntu. Miasto jak ze "Świtu żywych trupów" (albo raczej "Popołudnia żywych trupów", gdyż godzina była już nie tak wczesna) - krętymi uliczkami wałęsały się bezmyślne, tępo wpatrzone przed siebie postacie. Tak, to były one - bohaterki fanficów!
Szczupłe blondynki o błękitnych oczach odziane w czarne, luźne koszulki (z napisem "I luv DeAtH mEtAl) i mini-różowe spódniczki, z makijażem trzy razy cięższym od nich samych i z glanami osiem razy cięższymi od makijażu. Wszystkie miały na nadgarstkach emo-paski, bo niekochane przez nikogo cięły się codziennie po "Wieczorynce". Tak, cięły się plastikowym nożem z najnowszego numeru "Kaczora Donalda"! Czyż ich los nie był okrutny?

Ale powróćmy do istotniejszej sprawy, a mianowicie do osoby głównego bohatera. Otóż bowiem zatem główny bohater ów znalazł się nagle na jednej z tych dziwnych, krętych uliczek, niesiony przez tłum szczupłych blondynek o błękitnych oczach. Niesiony nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd. Bohater nie wiedział, czy to jawa, czy sen. Przecież jeszcze przed chwilą spał w swoim
bezpiecznym pokoju, tuląc w objęciach ukochanego pluszowego misia, króliczka, nosorożca i dwa orangutany, a także trzy mroczne czarne podusie - nagła zmiana scenerii była tu zdecydowanie nie na miejscu, rzec by można.

Tak więc pojawił się nie wiedzieć czemu bohater. W sumie nie trzeba dociekać, kim jest, bo to by tylko niepotrzebnie nadało sens naszej opowiastce. Wiedzieć nam trzeba tylko jedno. Bohater nie miał blond włosów, nie był wysoki ani szczupły. I był płci zdecydowanie brzydszej. Nazywał się Qviet-Nick. W skrócie: "Nick". Stał teraz gdzieś na rogu uliczek, uwolniony z pędzącego przed siebie tłumu bohaterek i czuł się tak, jakby ktoś stukał mu nad głową w klawiaturę komputera. A wierzcie mi, nie jest to
najszczęśliwsze uczucie. Stał i patrzył, aż spostrzegł w dali jakiś budynek. Poznał, że była to fabryka bohaterek - "AŁtorka and company". To stamtąd wylewał się ogrom tych blond klonów. Fabrykę należało niewątpliwie zniszczyć, ale przy okazji trzebaby wykasować niejeden serwer internetowy (onet w całości, mylog w większości), a tego bohater raczej nie chciał.

Stałby tak pewnie Nick dalej, gdyby nagle jego oczom nie ukazał się jeszcze jeden dziwny obraz. Oto zdarzyło się zdarzenie, które wpłynęło na dalsze zdarzenia z jego pełnego zdarzeń życia! W jego kierunku nadlatywała sowa (choć może był to kanarek, tego nie wie nikt). Sowa zatrzymała się w locie tuż nad bohaterem i popatrzyła mu prosto w oczy. Po czym spuściła mu na głowę trzydziestokilogramową kopertę i odleciała. Chłopak z obolałą głową, bijącym sercem i z innymi takimi pierdołami otworzył kopertę. To, co w niej ujrzał, przeraziło go wielce. Były tam bowiem literki, a biedak niezbyt umiał czytać. Skupił się jednak na lekturze i z trudem odszyfrował tekst następujący:

"Szanowny panie Qviet-Nicku. Mamy zaszczyt wszem i wobec poinformować, że, panie i panowie, lejdis end dżentelmen, z dniem pierwszego września roku pańskiego entego rozpocznie pan naukę w Hogwarcie. Z poważaniem, wyrazami szacunku i pozdrowieniami dla ciotki - profesor Arbuz Dum-BLE!-door."

Nick nie wiedział, co o tym myśleć. Więc jest czarodziejem! Ach, to dlatego nikt go nigdy nie rozumiał i nie kochał! To dlatego miał bliznę w kształcie Wieży Eiffla na czole i w oczodole! Od myślenia jednak jeszcze bardziej rozbolała go głowa i serce zabiło tak, że mógł skończyć zawałem. Dlatego też postanowił udać się czym prędzej za pomocą proszku Sruu na ulicę Srujkątną, by zakupić super-duper różdżkę z odchodów feniksa - tę z kolorowym wyświetlaczem, najnowszy model.

*

Rozdział następny, a mianowicie nie wiem który: Jak bohater rozpoczął swe mrożące krew w żyłach przygody?

Czas upływał monotonnie niczym taniec paraboli. Dni mijały jeden po drugim, a po drugim trzeci, a po trzecim czwarty. Po wiośnie nastało lato, po lecie złota polska jesień, po jesieni zima, a po zimie od razu lato. A gdy po lecie nadszedł pierwszy września, Nick szpanując swą najnowszą różdżką udał się na dworzec. Rąbnął w barierkę raz i drugi, aż ta się rozwaliła i rozpadła w drobny mak, ale że nie znał się zbyt na cyfrach,
dostał się na niewłaściwy peron - dziewięć i cztery trzecie! Zamiast pociągu na szynach stał wielki statek. Nie namyślając się długo chłopak wskoczył tam jednym zwinnym susem, wykonując przy tym półobrót i inne takie duperele, których uczą na lekcji wychowania fizycznego w gimnazjum.

Statek ruszył na pełne morze. Pełne głupoty, tępoty i wielu rybów. Wtem gdzieś tam ahoj hen hen dwa metry obok bohatera pojawił się nie kto inny, jak sam Dżek Sparoł w całej swej okazałości i w osobie własnej, bo w jakież by innej? Nick zrozumiał, gdzie się znajduje - na pokładzie legendarnej Czarnej Perły!

- Ty jesteś Dżek Sparoł? - zaczął rozmowę nasz główny bohater. - Pogromca mórz i oceanów, itede itepe?
- Itepe może nie, ale itede owszem - potwierdził tamten, ukazując w powalająco-olśniewającym uśmiechu stos złotych zębów.
- Nie mógłbym się zaciągnąć do twej załogi? - wypytywał dalej Nick.
- Jakiej załogi? Ja już od dawna nie mam załogi, nie ma na nią miejsca! Cały statek został opanowany przez blond włose, zbuntowane dziewice, które zresztą okazują się z czasem moimi córkami i żonami! - wyżalił się rozżalonym głosem pogrążony w żalu i jakże żałosny w tym momencie Dżek.
- Jak to?
- No tak to! Puszczasz się na lewo i prawo, a potem dowiadujesz się, że nie dość, że masz masę dzieci, to jeszcze każde z nich jest rodzaju żeńskiego!

Nick nie mógł wytrzymać tej okropnej prawdy. Nie mogła też jej wytrzymać sama Czarna Perła, która zzieleniała z rozpaczy stając się Perłą Zieloną. W tym samym momencie nie wytrzymała pod nadmiarem nastoletnich, zbuntowanych żon i córek Dżeka, toteż wzięła i utonęła. Syreny poczęły nieudolnie nucić soundtrack z Titanica.

Tylko Nick wyszedł z tej katastrofy cało. Udało to mu się dzięki jego nadludzkiej mocy. Był bowiem jednym z fantastycznej cztery-tysiące-czterysta-czwórki. Poza tym na ratunek przyszedł mu X-man Gambit, wyjął zza pazuchy swoją talię z kartami Pokemonów i rozprawił się z syrenami. Bohater dopłynął cało na pewien podejrzany brzeg.

*

Rozdział kolejny po następnym: Jak akcja się skończyła, jednocześnie wykańczając już doszczętnie wykończonych czytelników?

Nick rozejrzał się wokoło, przy okazji otrzepując czarne, wytarte dżinsy i trampki z wielu rybów. Znalazł się na jakiejś dziwnej wyspie niczym bohater "Lost". Jednak po chwili uświadomił sobie, że wyspa owa zwie się "Dojczland". Nim przeszedł parę kroków, stanął przed nim jakiś stwór. Ni to pies, ni wydra, ni Kraken.

- Guten morgen - przywitała się dziwna istota.
Nick przyjrzał się jej dokładnie. - Czy ty jesteś kolejną fanficową bohaterką? Kolejną żoną Dżeka? - zapytał zdziwiony. - Chociaż w sumie - dodał po chwili namysłu - fajna z ciebie laska jak na bohaterkę fanfica.
- Ależ ja jestem Bill! Bill z "Tokio Hotel"! - oburzył się człowiek nazwany "laską". - Za tę zniewagę zostaniesz ukarany w imieniu księżyca! Zniszczy cię moja tajemna technika "Durch-den-monsun no jutsu"! - krzyknął, po czym digimorfował w Majkela Dżek-sona, a następnie w Dodę. - Już dosyć, świat nie jest zły, lecz warto wiedzieć, że są łzy! - zaryczał Bill pod postacią Dody.

Nick dłużej tego nie mógł znieść. Całe szczęście w porę pojawił się Eragon na kucyku Pony i złapał Billa w Pokeballa.

Po długiej tułaczce Nick dotarł do Hogwartu, czyli szkoły magii i czarodziejstwa, gdzie miał rozpocząć naukę magii i czarodziejstwa. Gdy pojawił się na błoniach, ze smutkiem spostrzegł, że inni uczniowie wytykają go sobie palcami.

- To ten, z blizną na czole i w oczodole! Powiadają, że jest półsmokiem, ćwierć elfem, a w trzynastu procentach demonem! - szeptali uczniowie między sobą.
Wtem do Nicka podszedł jakiś człek z dłuuugą brodą i w okularach-połówkach. - Witaj w naszej szkole - powitał go radośnie. - Nazywam się profesor Arbuz Dum-BLE!-door. Nie martw się tą blizną. Ostatnio taką samą ma co trzeci uczeń, więc to nie jest nic dziwnego.
- Pan jest profesorem Dum-BLE!-doorem? - zdziwił się Nick. - Jakto, przecież czytałem w szóstym tomie, że kopnął pan w kalendarz!
- Tak, to prawda! - potwierdził dyrektor Hogwartu. - Miło się wąchało qviatki od spodu, ale cóż, widzisz... powróciłem jako nowy "Dum-BLE!-door the White"! Ożyłem dzięki smoczym kulom z "Dragon Balla"! A tak w ogóle, to jestem twoim dziadkiem!

Nicka ucieszyły wielce owe nowiny. Jednak czas lekcji się zbliżał, więc postanowił udać się do szkoły. Znalazł się wśród uczniów. Byli tam huncwoci, a także kilkadziesiąt Lilów Evansów i innych panien.

Wtem Nick poczuł jakąś złowrogą aurę. Tak, to był on - LOLdzio Voldzio! Przyszedł zniszczyć Hogwart! Na to Nick nie mógł pozwolić! Zamienił się więc w czarodziejkę z "W.I.T.C.H." i począł nawalać w Sami-Nie-Wiecie-Kogo mocą żywiołów!

- Nie rób tego! - krzyknął Voldzio. - Nie możesz mnie zniszczyć!
- Niby czemu nie mogę? - spytał zdziwiony Nick, drapiąc się niepewnie za lewym uchem.
- Bo ja... Nick, ja... - zaczął tłumaczyć Voldzio. - I am your father! - wykrzyknął, po czym zanucił soundtrack z "Gwiezdnych Wojen".
- To niemożliwe! Zawsze myślałem, że jestem dzieckiem z próbówki!
- Nie, wszyscy cię oszukiwali! Jesteś moim synem - potwierdził Voldzio. - Moim jedynym synem! Oprócz ciebie mam osiemdziesiąt tysięcy dwieście trzy córki, z których dwadzieścia jeden procent zwie się "Hermiona"!

Qviet-Nick zwany Nickiem wzruszył się tym faktem. Postanowił odtąd żyć u boku swego ojca. Voldzio obiecał w zamian poprawę na lepsze i zaczął pracować w Domu Spokojnej Starości opiekując się samotnymi, starszymi ludźmi.
I żyli długo i szczęśliwie, mieli mnóstwo żon, córek, itepe, itede.

*

Informuję, iż w czasie pisania tego opowiadania nie ucierpiał żaden Dżek Sparoł.

Wiecie, jakie silne prochy trzeba brać, żeby napisać coś takiego? Chyba zacznę je produkować masowo i sprzedawać na Allegro :)

W następnym odcinku dowiemy się, czyim ojcem okazał się Bill i czy to prawda, że jest spokrewniony z Krakenem? :)
Nastrój:
Kategoria: brak kategorii
tagi:
Komentarze (14), Dodaj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Mrohny
Analizator
Analizator



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 8:00, 29 Sie 2009    Temat postu:

"W tym samym momencie nie wytrzymała pod nadmiarem nastoletnich, zbuntowanych żon i córek Dżeka, toteż wzięła i utonęła. Syreny poczęły nieudolnie nucić soundtrack z Titanica." Oficjalnie ómarłem :D

Nie wiem co brałaś, ale chętnie się przyłączę, Azu :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gakusei-chan
Analizator
Analizator



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: ona


PostWysłany: Sob 17:05, 29 Sie 2009    Temat postu:

Dopiero pod koniec dotarło do mnie, że Nick był kwietnikiem.
Ale opowiadanko Borskie, azu, zwłaszcza Dżek i bum-BLE-door :D

I przyłączę się do Mrohnego - daj nam numer swojego dealera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Serpentis Sempre




Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 483
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wieży Błaznów


PostWysłany: Sob 17:43, 29 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Informuję, iż w czasie pisania tego opowiadania nie ucierpiał żaden Dżek Sparoł

Nie wiedzieć czemu, to zdanie ucieszyło mnie najbardziej.
A teraz czas na komplement a'la Tom czy inny bohater erotycznego opka (nie, nie "rżniesz jak zawodowa dziwka") - to jest tak głupie, że aż śmieszne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Apokalipsa




Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: ona


PostWysłany: Sob 21:28, 01 Maj 2010    Temat postu: Re: zło w czystej postaci

Cytat:
- Tak, to prawda! - potwierdził dyrektor Hogwartu. - Miło się wąchało qviatki od spodu, ale cóż, widzisz... powróciłem jako nowy "Dum-BLE!-door the White"! Ożyłem dzięki smoczym kulom z "Dragon Balla"! A tak w ogóle, to jestem twoim dziadkiem!


Padłam. Moim pierwszym skojarzeniem była reklama pasty Blend A Med 3D White. Potem mignęła mi reklama innej pasty, w której skakał jakiś królik i się z czegoś cieszył, nie pamiętam z czego.
Wychodzi na to, że Dumbleecoś został zmumifikowany, ale nie starczyło im bandaży i wysmarowali go pastą? o.o I dzięki temu ożył? Zwróćcie mi Ciechowskiego i Republikę!

Ogółem świetnie piszesz. Mam wielką nadzieję, że napiszesz więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.analizatorium.fora.pl Strona Główna -> Kącik twórczości własnej Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin